Zapytaliśmy naszą sportową społeczność i sami siebie, jakie są najczęstsze wymówki, żeby nie wyjść na trening. Nie powinien nikogo dziwić fakt, że z reguły mamy podobne powody by wykręcić się z aktywności. Na szczęście, wszystko mija gdy ruszymy z miejsca. Zatem, czytamy i na trening. A jeszcze lepiej to najpierw na trening, a potem czytamy, by pośmiać się z tych wymówek!
Artykuł w ramach Miesiąca Kultury Fizycznej - akcji organizowanej przez markę Nessi Sportswear, mającej na celu zachęcić i motywować do regularnej aktywności. Przeczytaj i dołącz do wyzwania: Projekt Miesiąc Kultury Fizycznej. Jeśli już uczestniczysz w wyzwaniu, pamiętaj o oznaczeniu #SportJestSpoko w social mediach, niech wieść o akcji niesie się jak najdalej.
Nie mam zamiaru bawić się w pouczanie i coaching, bo człowiekiem jestem i wymówkami potrafię sypać jak z rękawa. Każdą z wymówek przerobiłem na sobie wielokrotnie, więc teraz zapala mi się czerwona lampka, jak tylko zaczynam kombinować przed treningiem. Oczywiście, czasami są rzeczy, których no nie przeskoczysz, choćby nie wiem jak układać te klocki codzienności, no nie ułożą się. Ale w każdym innym przypadku, to tylko wymówki...
A jak nie jutro, to pojutrze. Jak nie za tydzień, to za miesiąc. Dobra, 1 stycznia, nowy rok - nowy ja. Nie ma tak dobrze, bo poza datą w kalendarzu to nic się nie zmieni. Co więcej, jak dziś nie pójdę, to jutro jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało - serio, sprawdzone! Jak raz nie pójdę, to daję sobie przyzwolenie na to, żeby nie pójść kolejny raz, bo przecież nic się nie stało. I tak w kółko, więc w efekcie dzieje się to, że się nie ruszam w ogóle. A jak się nie ruszam, to głupoty przychodzą mi do głowy i organizm lubi się buntować.
Oczywiście, myśleć warto, a im częściej, tym lepiej, bo rozum się wyostrza i wtedy jakoś łatwiej odnaleźć się w świecie. Ale umówmy się, wyjście by pobiegać to nie fizyka kwantowa i loty w kosmos, tu nie ma za bardzo nad czym główkować. No, chyba że po skończonym treningu chcę pochylić się nad świetną robotą, jaką wykonałem i przejrzeć galerię nowych pucharów na Stravie, i przeanalizować rekordy, moc i tętno na Garminie - o, to wtedy jak najbardziej!
Jest jeszcze inny patent, który świetnie sprawdza się zwłaszcza rano, a często stosuje go mój szef Wojtek. To sposób na tzw. nieświadomkę. Czyli wstajesz i od razu zaczynasz działać, zanim Twój umysł wyślę ten wredny sygnał, że może lepiej jakbyś został w tym ciepłym łóżeczku. Nie, idziesz i robisz, a potem masz cały dzień przed sobą. Jeszcze się nie znalazł człowiek, który by nie wyszedł z porannej aktywności z bananem na twarzy i potężną dawką energii na cały dzień. Tu jednak ważne, by wieczór wcześniej przygotować niezbędne rzeczy do biegania, na basen, czy na rower. Nic nie może przeszkodzić, byś wyfrunęła z domu wraz z pierwszym śpiewem ptaków.
Co do tego patentu, to jeszcze go nie opanowałem, bo łóżko o poranku ma największy dar przyciągania i częściej przegrywam tę wewnętrzną walkę, ale przyjdzie mój dzień zwycięstwa.
Mąż potrzebuje wyprasowaną koszulę, a ma dwie lewe ręce (to ja!), żona krzyczy (niepotrzebne skreślić lub skreślić oba), dzieci kaszlą, z roboty dzwonią, lodówka pusta, rata kredytu do zapłacenia. Kto nie zna tego, ten nie zna życia mówią. I jeszcze trening? Chyba w snach. Ale jak sobie tak policzę, ile dnia marnuje na przeglądanie relacji na Instagramie, na durnych filmikach na YouTubie, na przeglądanie biblioteki na Netflixie, po czym i tak nic nie oglądam, to wyjdzie tyle czasu, że spokojnie zmieściłbym w nim dwa treningi i jeszcze rolowanie po.
I nie chodzi tu o tę mityczną, legendarną organizację czasu, którą sprzedają nam w social mediach. Chodzi o eliminowanie tych drobnych przeszkadzajek, które sami sobie dokładamy co dnia.
Słyszałem też od kilku mądrych znajomych, że im więcej na głowie, tym bardziej człowiek stara się tak dostosować grafik, by wykorzystać chwilę i ruszyć na trening. Przykład? Mam takiego kolegę, który prowadzi siłownię, w nocy pracuje w domu dziecka, aktywnie spędza czas z córką, żona zawodowo lekarz to rzadko w domu, a jednak zeszły sezon w ultra wymagającej dyscyplinie jaką jest skialpinizm, zakończył na 13. miejscu w Polsce.
Jak on to robi? Nie wiem, dam Wam numer do niego, ale podejrzewam, że wśród Waszych znajomych są podobne przypadki. To zawsze można zapytać. Ja gospodaruje czas na aktywność, mimo, że od mistrzostwa w tej kwestii dzielą mnie lata świetlne. Jak już wiem, że nie ma szans, żeby gdziekolwiek upchnąć aktywność przez najbliższe dni, to łącze ją z innymi czynnościami np. jadę do pracy na rowerze, albo idę na zakupy, a nie jadę na nie autem.
Słynne nie ma pogody - cóż, pogoda jest zawsze. Gdy leje, gdy wiatr przewraca drzewa na samochody, chociaż jednak w tej sytuacji lepiej odpuścić bieganie na zewnątrz, a postawić na trening indoor. Ale pogoda jest. Mieszkamy w takim kraju i pod taką szerokością geograficzną, że nie wypada nie korzystać z dobrodziejstw odzieży sportowej na przeróżne warunki. Niby daleko nam do Skandynawów, ale gdy wymyślali swoje stare porzekadło, że nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania, to chyba właśnie wracali z wakacji w Polsce.
W przypadku jednak, gdy ta pogoda jest rzeczywiście taka zła, że aż boli od patrzenia za okno, to jest strategia na bohatera, zwana inaczej mam w dup.. gdzieś ten deszcz. Przetestowana i zyskująca ostatnio na popularności u nas na bazie w Nessi Sportswear. Wdrażała ją Ania od social mediów, a także specjalista od takich rzeczy, nasz szef Wojtek. Generalnie polega na tym, że odziewasz się odpowiednio do warunków i idziesz stawić czoła paskudnej aurze. Biegniesz, pomimo że jest zimno, że leje, że wilki z lasu wyskakują i stajesz się bohaterem w domu, wśród znajomych, w biurze, wśród biegaczy.
Podobnie jak w przypadku strategii na nieświadomce, nie opanowałem jeszcze tej sztuki, ale jak leje to ćwiczę w domu albo jadę na squash. Jest masa ćwiczeń wszędzie w Internecie, ale możesz też skorzystać z naszego treningu uzupełniającego, który wzmocni Twoje mięsnie, lub 10 ćwiczeń rozciągających, które powinien znać każdy biegacz.
Nie ma pogody to doskonała okazja na szukanie alternatyw dla naszej docelowej aktywności.
Nie mam formy, bo dotychczas najlepszą formę prezentowałem podczas znajdywania coraz to nowszych wymówek. Nie mam siły na nic, bo się nie ruszam.
Jak nie mam na nic siły, to nie robię ciężkich interwałów, tylko wybieram się na spokojną przejażdżkę, bez patrzenia na licznik i prędkość. Po prostu kręcę sobie noga za nogą, a jeśli nabiorę sił, to przyspieszę. To nie wojsko, tu nie ma żadnego przymusu, że trzeba robotę wykonać od linijki. Najspokojniejsza aktywność jest lepsza, niż brak jakiejkolwiek aktywności.
W takie ciężkie dni warto podejść do aktywności z luzem i dystansem, bez kompulsywnego zerkania na cyferki. Można zostawić zegarek w domu, bo głównie chodzi o to, żeby się po prostu poruszać. Tyle i aż tyle. Żeby nie szukać daleko, zwykły spacer jest często najlepszym remedium na brak sił.
A jeśli w trakcie treningu naprawdę jest tak źle, że nic tylko płakać, to zawracam i spokojnie wracam do domu. Ale szczerze powiedziawszy, to jeszcze się tak nie zdarzyło. Z reguły okazuje się, że po aktywności wstępują we mnie nowe pokłady energii i zaskakująca poprawa samopoczucia. Znacie to uczucie, prawda? No to na trening!
To takie paskudne stworzonko, które każdy nosi w sobie, ale nikt w rzeczywistości go nie widział. Jak zrobić, żeby się chciało tak samo, jak się nie chce? No właśnie, gdyby każdy miał ochotę iść się przebiec, to dzisiaj mówilibyśmy o 65% rodaków, którzy się ruszają, a nie, że 65% z nas nie podejmuje żadnej aktywności fizycznej, a gdzie tam do mówienia o uprawianiu sportu. Na szczęście jak to czytasz, to pewnie jesteś w tym elitarnym gronie 35% z nas i znasz te wymówki jak własną kieszeń.
Szczerze, to częściej budzi się we mnie niechemiś, ale jak już się przebieram i spoglądam na rower, to okazuje się, że chcemiś. I to chyba jest kluczowe, żeby zrobić ten pierwszy krok. Mały krok dla Ciebie, ale wielki krok dla Twojego zdrowia i głowy.
Od 9 lat czynnie uprawia kolarstwo szosowe oraz górskie, spędzając na rowerze średnio 400 godzin rocznie i robiąc ok. 10.000 km w sezonie. Ma za sobą liczne starty w wyścigach szosowych i maratonach MTB. Najczęściej można go spotkać jak na rowerze pokonuje beskidzkie przełęcze.
Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.
Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.
Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.
Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)
Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty
Copyright © Nessi. All rights reserved.