Sama decyzja udziału w tym biegu to zwycięstwo, a on stanął na najwyższe stopniu podium w 14. Ultramarathon Festivalu. Paweł Żuk zmierzył się z dystansem 1000 mil i ukończył go z czasem 14 dni 20 godzin 2 minuty i 26 sekund!
W dniach 18 stycznia – 3 lutego 2019 r. w Atenach odbywał się cykl biegów. Zawodnicy startowali w sześciu kategoriach: bieg 24-, 48-, 72-godzinny, 6-dniowy, na 1000 kilometrów oraz 1000 mil (1609,34 km). Paweł zdecydował się na najbardziej wymagającą opcję i tym samym dostarczył nam ogromnych emocji. Ostatecznie przebiegł 1000 mil (1609,34 km) w 14 dni 20 godzin 2 minuty i 26 sekundy, ustanawiając tym samym rekord Polski.
Porozmawialiśmy z nim po ukończeniu zawodów.
Paweł Żuk: To moja pasja i styl życia. Nie wyobrażam sobie codzienności bez biegania.
Biegam od 8 lat i to bieganie mnie wybrało. To był czysty przypadek. Spacerując pewnego dnia, natrafiłem na trasę Półmaratonu Warszawskiego. Patrzyłem tam na biegnących zawodników, ich wysiłek, radość z osiągniętej mety i postanowiłem spróbować swoich sił w tym sporcie.
Również na krótszych dystansach odnoszę sukcesy w swojej kategorii wiekowej. Natomiast biegi ultradługie to zawsze wielka przygoda i mnóstwo niespodzianek.
Bez wątpienia mocna głowa w biegach ultra to duży atut. Jest to również forma treningu, nad którą cały czas pracuję. Cieszę się, że przynosi to coraz bardziej wymierne rezultaty.
Bo jest taki bieg (uśmiech). Ludzie na świecie biegają zarówno 5 km, 10 km jak i 1000 czy 5000 km. To tylko kwestia stawianych przed sobą celów. Ktoś czuje zadowolenie z pokonania szybko i mocno półmaratonu, a ktoś czuje spełnienie po pokonaniu swoich słabości na dystansie 1000 mil.
To wyzwanie jest jednym z etapów drogi, którą podążam. Zacząłem biegać od maratonów, poprzez biegi dobowe, sześciodobowe, dziesięciodobowe… Chciałbym zakończyć uczestnictwem w najdłuższym biegu na świecie na dystansie 3100 mil, oczywiście z sukcesem. A na to potrzeba dużo czasu, środków i silnej woli.
Nie, nie korzystałem, gdyż żadna z tych osób nie miała nigdy do czynienia z biegaczem, który stawałby do takiego wyzwania. Jestem pierwszym Polakiem, który zdecydował się na uczestnictwo w takim biegu i sam przecierałem ścieżki przygotowań do tych zawodów. Jak się okazało, moje przygotowania, które często szokowały znawców tematu, okazały się trafione, co potwierdza mój sukces w tym biegu.
Tego typu zawody nigdy nie są bezpieczne. Nikt nie wie jak zareaguje jego organizm np. po 8 dniach biegu. Naturalnie, że jestem pod stałą opieką lekarza, ale wypadki w sporcie się zdarzają. Reakcje organizmu na wysiłek są nie do przewidzenia.
Częste starty w biegach maratońskich, opracowywanie różnych wariantów przebiegu zawodów, dogrywanie logistycznych szczegółów wyzwania. To wszystko towarzyszyło mi na długie miesiące przed startem i pomogło oswoić się psychicznie z myślą o tak długim wysiłku.
Odpowiednie żywienie, suplementacja to 30% sukcesu w biegach ultra. Organizm musi mieć cały czas naładowane baterie. Dlatego też każdy z biegaczy ma swoje ulubione patenty żywieniowe umożliwiające mu sprawne bieganie.
Naturalnie na zawody zabieram także tylko ubrania, które wcześniej wypróbowałem i które dobrze współpracują z moim ciałem. Nie można pozwolić sobie na eksperymenty mogące skutkować otarciami i ranami, a w efekcie rzutujące na powodzenie zawodów.
Bieg na 1000 mil w Atenach ukończyło do tej pory jedynie 9 zawodników, a próbowało wielu. Celem było ukończenie zawodów w przewidzianym limicie czasowym. Dopiero na drugiej pozycji była ewentualna walka o dobre miejsce.
Zawody były organizowane na kilometrowej pętli, na której znajdował się jeden podbieg. Na odcinku 250 m trasa pętli wiodła przez halę sportową, na której umiejscowione były stanowiska serwisowe zawodników. Był tam też główny punkt żywieniowy organizatora. W hali były też pomieszczenia, w których rozlokowano stanowiska regeneracji zawodników. Pomieszczenia te były nieogrzewane, a zawodnicy spali na pięciocentymetrowej grubości styropianach. Wszędzie unosił się pył.
Bieg dobowy dla ultrasa jest jak sprint. Najlepsi nie zatrzymują się ani na chwilę. Nawet wyjście do toalety jest wcześniej konsultowane z serwisem i trwa nie dłużej niż kilkanaście sekund. Im dłuższy bieg, tym jego specyfika jest inna i wymaga szczegółowego planu, o którego realizację dba serwis.
Biegacz jest tylko wykonawcą zadania. O sukcesie decyduje natomiast praca całego zespołu. Nigdy nie odniósł sukcesu zawodnik, który wystartował sam. Siła tkwi w pracy całej drużyny.
W biegu kilkudobowym zazwyczaj tracę około 8 kg mimo ciągłej suplementacji i prawidłowego odżywiania. Ze względów bezpieczeństwa takie biegi są rozgrywane na pętlach. Zawodnik jest pod stałą kontrolą serwisu i lekarza. Zbyt duży ubytek masy ciała skutkować może zdjęciem zawodnika z trasy przez organizatora.
Pod kątem żywieniowym jestem wyjątkowym biegaczem i nie stosuję żadnej specjalnej diety. Na co dzień nie unikam kubełka z KFC, piwka (uśmiech) czy smażonych dań. Podczas biegów natomiast jem to, co zadecyduje serwis: makaron, kasze, ryż, gorące zupki, kisiele z dodatkiem owoców (banany, pomarańcze, kiwi). Piję miętę, rumianek, izotoniki, nawet kawę rano i wieczorem, bo po prostu lubię wtedy do niej przegryźć coś słodkiego (uśmiech). A słodycze - co kilometr miałem bufet i zawsze coś tam przegryzałem: żelka, ciasteczko. Wyjątkiem był czas, gdy byłem biegowo nakręcony, wtedy leciałem cięgiem bez jedzenia.
Ciepły żel (uśmiech). Bieg na 1000 mil zupełnie różni się od biegów „standardowych”, organizm inaczej reaguje. Dlatego moim patentem jest żel rozpuszczony w ciepłej wodzie, po pierwsze robi się ciepełko, a po drugie jest on lepiej przyswajalny w formie płynnej.
Tym, co ostatnio skradło moje serce są też koktajle białkowo-węglowodanowe rozpuszczane w mleku. 400 ml bardzo stawia mnie na nogi.
W moim przypadku podczas biegu nie mam czasu na marzenia. Skupiam się na realizacji celu. Biegłem bez zegarka i ani razu nie myślałem nad dystansem, który mam przebiec. Wraz z serwisem stawialiśmy się krótkoterminowe cele czyli np. przebiec 60 km od śniadania do obiadu. I na tym skupialiśmy swoją uwagę wiedząc, że gdy uda nam się zrealizować te małe cele, złożą się one na końcowy sukces.
Przede wszystkim w podejściu do biegania. Bieganie nie może być czymś wymuszonym. To musi być naturalna potrzeba. Dystans nie ma znaczenia. Każdego dnia bieganie ma sprawić przyjemność. A to ile biegasz i jak szybko, kontroluje twoja ekipa. Ty masz się tym cieszyć i myśleć o celu.
Bardzo rzadko biegam z muzyką, czasami zdarza mi się głośno, bez słuchawek. Biegam sam ze sobą, rozmawiam z organizmem: „Byłem dla Ciebie dobry, teraz musisz mi się odpłacić... Zobacz jaki piękny cel przed nami, już tak blisko: ilu się poddało, a my walczymy... wschodzi słońce” (uśmiech).
Poza tym, dużym psychicznym wsparciem są kibice, znajomi, przyjaciele. W Atenach robiłem relacje na Facebooka i to dawało mi dużego kopa. Gdy było już ciemno, a organizm i psychika były wykończone, morale spadło, a ja czytałem, że mnie wspierają, że są ze mną, że jestem mocny i dam radę...
Do 3 dnia biegu zmagałem się z chorobą skóry. To było duże wyzwanie dla mojego serwisu i dla mnie samego. Moje myśli krążyły wokół walki z chorobą, a nie wokół biegania. Drugim elementem była bardzo zła pogoda. Cztery noce z rzędu towarzyszyły nam duże wiatry, burze i opady deszczu.
Jak już wspomniałem, dla mnie zwycięstwem było samo ukończenie tego biegu. I o tym myślałem. I na tym się skupiałem. W tym biegu należało wygrać z samym sobą, a nie z przeciwnikami.
Jest tylko rywalizacja ze swoimi słabościami.
Cały czas widziałem się ze swoimi konkurentami; biegliśmy przecież po kilometrowej pętli. Często ze sobą rozmawialiśmy. Jednak większość czasu spędzaliśmy na samotnym biegu, walcząc ze złymi myślami w swojej głowie.
Nie mam żadnych snów. Jestem bardzo szczęśliwy mogąc przespać cięgiem dwie godziny.
Testy ubrań odbyły się miesiące przed zawodami. Byłem przygotowany na każdą ewentualność pogodową; przez te dwa tygodnie musiałem sobie radzić w każdych warunkach.
Co ciekawe, podczas tak długich wielodobowych biegów, tuningujemy na przykład buty. Wszystko po to, aby uniknąć odcisków, odparzeń, różnych „kalafiorów” na stopach. One muszą mieć też chwilę na oddech, pomimo tego że cały czas jestem na trasie i biegnę. Obcinamy wtedy przody w butach, wszystko jednak zależy od buta i stopy biegacza, trzeba to robić umiejętnie, aby się nie ranić.
Już miesiące przed zawodami testowałem różne rodzaje skarpet do poszczególnych modelów butów. Skarpety Nessi doskonale zdały egzamin, a te grubsze dodatkowo chroniły stopy przed zimnem i deszczem.
Zarówno bielizna Nessi, jak i koszulki ultra wspaniale współpracowały z moim ciałem. Idealnie odprowadzały pot, super szybko schły, gdy mój team techniczny przygotowywał mi kolejny zestaw ciuchów na dzień następny. Nie było mowy o żadnych odgniotkach. Do tego bluzy super trzymały ciepło, a wiatrówki i czapki chroniły przed opadami deszczu i mocnymi podmuchami. Dobór ubrań był mocno przemyślany i bardzo trafny.
Pewność, że udało się spełnić wymarzony cel, i że już nic nie stanie mi na przeszkodzie.
To specyficzny bieg. Bardzo wymagający, więc ukończenie go, a szczególnie zwycięstwo, daje poczucie dobrze wykonanej pracy podczas okresu przygotowań. Jestem bardzo zadowolony z końcowego sukcesu. 14 dni 20 godzin 2 minuty i 26 sekund to jeden z lepszych wyników na świecie na dystansie 1000 mil w ostatnich latach. Jestem bardzo miło i pozytywnie zaskoczony.
To bieg inny niż wszystkie.
Tydzień odpoczynku. Schudłem 7,5 kg, jestem bardzo osłabiony, ale byłem u lekarza, skonsultowałem też stan swojej skóry. Teraz basen, rower i wracam do biegania.
Myślę o kilku hardcorowych biegach, ale kolejne takie wyzwanie dopiero za rok. Teraz pobiegam trochę luźniej.
Wojtek Izbicki: Wszystko rozpoczęło się na Tarchominie w Warszawie, gdzie powstała grupa biegowa pod skrzydłami Nessi. Z czasem nasze drogi się rozeszły, jednak dostałem informację o bardzo dobrym zawodniku, świetnym i niesamowicie skromnym człowieku, który ma różne biegowe pomysły. Tak poznałem Pawła. Przygotowaliśmy dla niego pakiet, nasza współpraca hulała, a więzi zacieśniały się. Mieliśmy okazję do testowania nowości. Pewnego razu Paweł poinformował nas, że leci do Stanów pobić rekord Polski, pomogliśmy mu technicznie. I tak to się zaczęło.
Unikałbym tego szumnego określenia. Nie traktujemy Pawła jako biegającej reklamy. Chcemy, aby po prostu robił swoje najlepiej jak potrafi, a przy okazji mógł testować nasze rzeczy. Jego zwycięstwa są naszą najlepszą wizytówką.
Pierwszy raz zdarzyło się nam, że zasponsorowaliśmy tak dużą część wyprawy. Wsparcie finansowe pozwoliło na zabezpieczenie spraw organizacyjnych, a pakiet odzieży i akcesoriów Nessi miał zdjąć z Pawła problem z tą częścią wyprawy. Otrzymał zarówno bluzy tematyczne, jak i standard biegacza – bieliznę, bluzy, spodnie, odzież termoaktywną.
Naszą perełką była jednak koszulka Ultra, w wersji z długim i krótkim rękawem, którą chcieliśmy przetestować w mega ekstremalnych warunkach biegu na 1000 mil. Koszulka ta miała za zadanie wytrzymać codzienne użytkowanie, chronić przed otarciami i przegrzaniem, zapewnić pełen komfort. Oczywiście Paweł miał okazję ją wypróbować już podczas przygotowań, a to że zabrał ją na bieg było dla nas potwierdzeniem, że idziemy w dobrym kierunku.
Naszym celem było stworzenie koszulki uniwersalnej, zarówno dla zawodowców, jak i amatorów. Chyba się nam udało (uśmiech). Ma ona właściwości bawełny, czyli jest miła, delikatna i przyjazna, ale jednocześnie ma zapewnioną oddychalność, bardzo szybko schnie, mówiąc wprost – nie łapie nieprzyjemnych zapachów Poza tym jest ultracienka – waży około 100 g, daje uczucie chmurki na ciele.
Bieg Pawła był doskonałym testem! Ponieważ korzystał z koszulki codziennie przez 2 tygodnie, musiał też prać ją i błyskawicznie suszyć. Z tego co wiemy – zdała egzamin.
Historia z wysypką Pawła postawiła nas na nogi. Na szczęście nie mieliśmy z tym nic wspólnego i nie wpłynęło to na nasze stosunki (śmiech). Paweł jest pod naszymi skrzydłami i gdy tylko zgłosi się ze swoim kolejnym niesamowitym pomysłem – działamy. Co ważne, my jako Nessi nie szukamy gwiazd biegania, które będą jedynie fotografowały się z naszymi rzeczami. Chcemy pokazywać osoby, które faktycznie biegają i używają naszej odzieży sportowej, testują ją i dzięki temu mamy okazję doskonalić się i dopasowywać do potrzeb biegaczy. Tak, jak już wspomniałem – biegacze mają robić swoje - mają biegać i czerpać z tego jak najwięcej radości, my mamy stać z boku i im w tym tylko delikatnie pomagać (uśmiech).
Wszystkie fotografie umieszczone w tekście są własnością Pawła Żuka.
To my - Nessi Sportswear! Od 2007 roku tworzymy wysokiej jakości, buntowniczą odzież sportową, która wprowadza kolorową moc do codziennych treningów. Inspirujemy, motywujemy i dzielimy się biegową wiedzą. Poczujcie moc koloru!
Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.
Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.
Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.
Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)
Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty
Copyright © Nessi. All rights reserved.