Wielka Zamieć i Skrzyczne 1257 m n.p.m., czyli 24 godziny ciekawego doświadczenia przyrody, bo to ona ustala tutaj zasady. Jesteście gotowi podjąć takie wyzwanie? Spiąć tyłki i uruchomić wyobraźnię? Jeśli tak, zabiorę Was tam, gdzie chcielibyście być, ale z różnych powodów nie mogliście. Zrobimy tylko dwa kółeczka po około 15 km (sprawdzone na trzech GPS'ach) i myślę, że to wystarczy. Zaczniemy w dzień, a skończymy w nocy. Wydaje się Wam, że to długo jak na 30 km? No jasne, ale, jak już wspominałem, to przyroda ustala tutaj zasady. No, dosyć marudzenia! Dociągać sznurowadła, przypinać chipy i szykować się na kolejną przygodę. Szczyrk, amfiteatr Skalite. Gotowi??? 3....2....1.... Start
Super. Już się cieszę. Biegniemy, biegniemy przez jakieś 500 m i… stop. Zaczęło się pod górkę i skończył się bieg. To chyba żebyśmy za mocno się nie rozpędzili. Coraz więcej śniegu i zaczyna się wspinanie.
Niczego takiego do samego szczytu nie doświadczamy. No, może z wyjątkiem małych zbiegów, gdzie mijamy parę osób idących gęsiego. Śnieg jest konsystencji piasku. Łatwo na pewno nie jest.
Trochę męczące to "bieganie", prawda? Cały czas trzeba patrzeć pod nogi, żeby nie zrobić sobie oraz innym krzywdy.
Widoki piękne, prawda? Jesteśmy coraz wyżej, podziwiajcie, jak ładnie. Żartuje!!! Pod nogi patrzcie, bo gleba będzie! Na widoki będzie czas w nocy. Na jednym ze zbiegów doganiamy dziewczynę, która aż się pali żeby pobiegać. Warunki są jakie są. Nic się nie da przyspieszyć i tak w żółwim tempie docieramy na szczyt.
… pieczątka do książeczki (To tak przy okazji!), zmiana rękawic, bo mokre (a wcale nie było to łatwe) i czas ruszać w dół. Teraz będzie łatwiej, pomyślicie. No nie, nie będzie łatwiej. Ale na pewno zabawniej.
W końcu można się trochę rozpędzić. Uwielbiamy zbiegi, prawda? Jasne, że tak. Każdy krok to postawienie stopy w nieznane, a przy większej prędkości to czysta loteria. Śnieg różni się od siebie diametralnie. Raz sypki jak piach, raz twardy jak kamień. Uważajcie. Zdrowie najważniejsze. Trochę płaskiego "biegu", trochę pod górkę i znowu w dół. Tak na przemian i kończymy dzienny odcinek, docierając do Skalite . Ale się dłużyło, ufff. Żona Basia już dawno kręci drugie kółko, jeszcze daleko mi do Niej. Teraz czas zjeść coś ciepłego, przebrać się, odpocząć i ruszymy na nocny etap naszej przygody. Zatem jak tam? Już wypoczęci i gotowi?
Nie ma na co czekać. No to trucht i coo...? Nogi nie chcą współpracować. Ale lipa. Trzeba jakoś przebiec te 500 m i znowu zacznie się wspinaczka. Robi się klimatycznie. Ciemność, widzę ciemność. No nie, nie jest tak źle. Czołówka daje radę. Wspinamy się wyżej i to teraz możemy się zatrzymać, zgasić światło.
Spójrzcie tylko, jak ślicznie wygląda oświetlony Szczyrk, gdy my jesteśmy w zupełnej ciemności. Bajka. No cóż, trzeba się ruszać, bo zamarzniemy. Podążając dalej, doganiamy biegaczkę. Dziewczyna odwraca się i pyta: Krystian? Odpowiadam, że tak, ale skąd wie? No bo "Nessi”, odpowiada. Tak było, prawda Kasiu? Kasia to też Nessiak. Trochę narzekając, docieramy na szczyt. Warunki bardzo trudne. Zatarte przez wiatr ślady i zerwane szarfy utrudniają dotarcie do schroniska. Ciepła herbatka, pyszne ciasto i czas ruszać w dół. Koleżanka Kasia ma trochę problemy z czołówką, więc trzeba jej pomóc i podoświetlać drogę. Świetnie sobie dziewczyna dawała radę
Nie wiem co było w cieście, które zjadłem w schronisku, ale zaczęło mi się biec mega fajnie.
Bawiłem się jak dziecko, a może nawet lepiej. Frajda na całego. Zbieg i chwilka, żeby poczekać na towarzyszkę. Znowu zbieg. Tak się rozpędziłem, że nie wyrobiłem na zakręcie i fruuu na wprost. Żeby biegnąc zakręt przestrzelić, to trzeba być zdolniakiem, hahaha. Kiedy po raz trzeci dogoniłem grupkę biegaczy (bo przecież czekałem i bawiłem się biegiem), Pan stwierdził, że jakby miał włosy, to by pewnie wyłysiał. I tak do upragnionej mety docieramy w dobrych humorach. Żoneczka Basia dalej w trasie, bo docelowo przebiegnie dwa razy tyle co my. Jak dla mnie wystarczający dystans, a dla Was? Organizm i tak odczuł trudną trasę i prosi o odpoczynek. Pobiegamy jeszcze wspólnie?Byle w zdrowiu do celu.
To my - Nessi Sportswear! Od 2007 roku tworzymy wysokiej jakości, buntowniczą odzież sportową, która wprowadza kolorową moc do codziennych treningów. Inspirujemy, motywujemy i dzielimy się biegową wiedzą. Poczujcie moc koloru!
Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.
Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.
Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.
Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)
Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty
Copyright © Nessi. All rights reserved.