ŁUT to prestiżowy bieg, znany i lubiany wśród biegaczy z całego świata. Wysoki poziom organizacyjny, ciekawe trasy, niesamowity Beskid Niski i dużo serca, które organizatorzy wkładają w to wydarzenie to znaki firmowe Łemkowyny. U nas w domu czas dzieli się na „przed ŁUT” i „po ŁUT” – mówi Gabriela Gajdzińska, która opowiada nam też o pięknie regionu i współpracy z Nessi! Po raz kolejny jesteśmy partnerem ŁUT, a w pakietach znajdziecie czerwone trailowe skarpety prosto od nas.
Gabriela Gajdzińska: Wszystko zaczęło się od przeprowadzki z Krakowa do mojego rodzinnego Krosna, w 2014 roku. Zaczęliśmy z Krzyśkiem eksplorować Beskid Niski, niemal każdą wolną chwilę poświęcaliśmy na odkrywanie nowych miejsc. Totalnie przepadliśmy. Mieliśmy już wówczas za sobą pierwszą, super udaną edycję Maratonu Wigry (na Suwalszczyźnie). Zdecydowaliśmy się zrobić zawody tutaj, na Łemkowynie. W tamtym czasie ten teren, pod względem biegowym, był mocno niezagospodarowany. Nie mieliśmy dużego organizacyjnego doświadczenia, ale nie zabrakło nam pasji, energii i wiary w to, że się uda. Zaryzykowaliśmy. Myślę, że to wystarczyło, by Łemkowyna Ultra-Trail mogła powstać i tak się rozwinąć. Dużo od tego czasu się zmieniło. Z 400 biegaczy zrobiło się ich niemal 2500. Z 30 wolontariuszy – 230. W Komańczy powstaje całe biegowe miasteczko. To całoroczna, etatowa praca kilku osób, a na czas samego eventu – kilkuset!
Ja przy tym projekcie nauczyłam się multizadaniowości – jest to praca zarówno biurowa, jak i w terenie. I przede wszystkim – praca z ludźmi. Zrozumiałam, że razem można więcej. Wszystko to sprawia, że czuję ogromną wdzięczność za to, co tworzę z innymi. Mamy doskonałą ekipę i najlepszych wolontariuszy. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
To najlepsza okazja, by zakochać się w Beskidzie Niskim! Wyobraź sobie całą paletę barw i góry. To połączenie to właśnie Beskid Niski jesienią. A do tego przekrój wszystkich pór roku jednocześnie. Oszroniona Cergowa o świcie, upał w południe na Wahalowskim Wierchu, deszcz w nocy oraz wciągające błoto. A właściwie – tony błota.
Zajęliśmy się terenem od Krynicy-Zdrój do Komańczy, czyli obszarem zamieszkiwanym niegdyś przez Łemków. Na całej trasie można zobaczyć ślady ich obecności: kapliczki, stare sady, drewniane cerkwie, a także opuszczone doliny. I nie jest to dzieło przypadku, ale pokłosie tragicznej historii. Naturalnym było to, że historia ta nie może zostać przez nas pominięta. W całej komunikacji przeplata się łemkowska symbolika. Można ją znaleźć w logotypie, na naszych buffach, plakatach, gadżetach. Rokrocznie w racebook’u kilka stron poświęcamy dzikiej krainie Łemków, chcąc zaznajomić biegaczy z historią i kulturą tego terenu. Chcemy, żeby w ŁUT chodziło o coś więcej, niż tylko o bieganie. Zawsze powtarzam, że wielkie rzeczy to drobiazgi, które zostały zauważone. Być może to serdeczny uśmiech naszych wolontariuszy lub wydrążona przez nich dynia postawiona jako ozdoba na punkcie. A może obrus w kratę i świeczki, które dekorują stoły, albo mnóstwo maleńkich, lokalnych inicjatyw.
Zdecydowaliśmy się na 5 tras, tak, aby wystartować mógł początkujący biegacz górski oraz ten bardziej już zaawansowany. Bieg jest liniowy, co powoduje trochę komplikacji – 5 startów, dwie mety. Trzeba m.in. zorganizować transporty autokarowe do poszczególnych miejsc. Ale ma to swój klimat.
Od lat uwielbiam Jaśliska. Przyciągają mnie swoją naturalnością. Ostatnio za sprawą filmu „Boże Ciało” oraz glampingu Leszka Lichoty stały się dość popularne. Polecam udać się do miejscowej piekarni i kupić świeży chleb, jego zapach czuć w całych Jaśliskach! Ja potrafię pojechać po ten chleb i połowę zjeść zanim dojadę z powrotem do domu ☺ W pobliżu znajdują się też świetne trasy rowerowe!
Mam to szczęście, że mieszkam w super okolicy. Krosno jest naprawdę znakomitym miejscem do życia, jeśli ktoś nie chce mieszkać w dużym mieście, ale jednocześnie chce mieć wszystko pod ręką i mieszkać blisko gór. W Beskid Niski mamy kilkanaście minut samochodem. Jeszcze bliżej, kilka minut, na Pogórze, np. do miejscowości Odrzykoń, gdzie można pobiegać wokół ruin Zamku Kamieniec, albo powspinać się na tutejszych skałkach z piaskowca. To zdecydowanie moje ulubione trasy biegowe i spacerowe w najbliższej okolicy.
Często zabieram dzieci do Rymanowa-Zdroju oraz Iwonicza-Zdroju. To dwie piękne, uzdrowiskowe miejscowości. Idealne na niedzielną, rodzinną wycieczkę, a także świetne jako biegowa baza wypadowa.
W 2017 roku, kilka dni przed ŁUT, urodziłam bliźniaki, Anielkę i Gucia. O to, żeby dzieci pojawiły się na świecie, staraliśmy się ponad 5 lat. To doświadczenie bardzo umocniło mnie jako człowieka, kobietę i jako matkę. Pozwoliło uwierzyć, że nie można się poddawać, próbować, nawet, jeśli cały świat nam nie sprzyja. Zmierzając zatem do odpowiedzi na Twoje pytanie – prawie nie odpoczywam ☺ Jestem zapracowaną mamą i w ostatnich latach, tak po prostu, nie bardzo mam na ten odpoczynek czas. Praca, po pracy dwójka czterolatków, pies, obowiązki domowe, w tak zwanym czasie wolnym – organizacja ŁUT. A może po prostu wytłumaczeniem powinno być to, że taki ze mnie typ człowieka, jak tylko znajduje wolną czasoprzestrzeń, to natychmiast zostaje ona czymś zapełniona. Jestem też na studiach niestacjonarnych – za 2,5 roku, jeśli wszystko dobrze pójdzie, zostanę psychologiem.
U nas w domu czas dzieli się na „przed ŁUT” i „po ŁUT”. Od maja do listopada jesteśmy wyłączeni z popracowych przyjemności. Później, na krótką chwilę nadchodzi rozluźnienie i to jest właśnie taki czas, kiedy rozpalamy wieczorem w kominku i odpalamy Netfliksa. Jestem ogromną fanką skandynawskich seriali! Książki, odkąd mam dzieci, pochłaniam w mniejszej ilości, ale uwielbiam reportaże, książki podróżnicze – wiele lat pracowałam jako pilot wycieczek. A także wszystko, co osadzone jest w tematyce Kaukazu. Magisterkę pisałam o klęsce humanitarnej podczas dwóch wojen rosyjsko-czeczeńskich, odwiedziłam wiele Republik Kaukaskich, więc jest to dla mnie temat szczególnie bliski.
Od początku ŁUT stawialiśmy na pyszne jedzenie. Uznaliśmy, że chcemy zorganizować takie zawody, w których sami chcielibyśmy pobiec. Koniec z grochówką, bigosem i kiełbasami z grilla na mecie. Wszyscy przecież wiemy, że można inaczej. Ja sama praktycznie nie jem mięsa, a wśród znajomych mam mnóstwo wegan i wegetarian. Innowacja pojawia się wszędzie tam, gdzie tworzą się problemy. Byliśmy jednym z pierwszych, a może nawet pierwszym biegiem górskim, który na punktach odżywczych oraz na mecie oferował i oferuje jedzenie w dwóch standardach do wyboru – posiłki mięsne lub wegańskie. Wprowadziliśmy ponadto obowiązek posiadania swojego kubka na całej trasie zawodów, zmniejszając tym samym produkcję plastiku. Posiłek na mecie wydajemy w naczyniach papierowych lub biodegradowalnych. A kupując pakiet można wybrać wersję EKO – otrzymuje się go wówczas bez wydrukowanej mapy oraz racebooka. Wszystko to jest oczywiście dostępne online. Od początku bardzo zwracamy uwagę na takie kwestie.
Wracając do jedzenia – od czasu do czasu staramy się też przygotować biegaczom jakieś niespodzianki. Krośnieńska restauracja Posmakuj serwuje biegaczom na Przełęczy Hałbowskiej pyszne kanapki, w Iwoniczu-Zdroju na punkcie bywały cieplutkie tosty. I chyba każdy już słyszał o barszczyku w Przybyszowie oraz pysznej zupie dyniowej w Puławach – to już marka sama w sobie! Ach i do tego oczywiście pieczone ziemniaki! Da się?
Mam szybkie tempo życia. Mało gotuję w domu. Zazwyczaj w weekendy. Uwielbiam makarony, może dlatego, że jestem też wielką fanką Włoch. Ale w tej naszej codzienności bardzo wspiera nas moja Mama. Wszyscy kochamy jej pyszne zupy, pierogi... Mamo, wiem, że to przeczytasz, więc to dobra okazja, żeby powiedzieć Ci – dziękuję!
Chcieliśmy przyciągnąć ludzi z zagranicy. UTWT było gwarancją jakości imprezy, samą w sobie. Liczyliśmy, że ta gwarancja i unikalność trasy ściągnie nam ludzi. Odzew był dobry, byliśmy zadowoleni. W UTWT trzeba wyróżnić dwa etapy: do zmian i po zmianach. Na początku był proces rekrutacji biegu, czyli sprawdzanie go według ich klucza przez specjalnych wysłanników, następnie przyjazd władz UTWT już na same zawody. Kiedy byliśmy Discovery Race było już po zmianach. Wcześniej ważna była trasa, jakość biegu, elitarność, międzynarodowość imprezy. Imprezy biegowe były punktowane właśnie według tego klucza. A później najważniejszym stało się to, który bieg więcej zapłaci. Aby wejść do najwyższej kategorii został zorganizowany po prostu otwarty przetarg. Nie spotkało się to z naszą filozofią, dlatego zrezygnowaliśmy.
Sporo znanych biegaczy przewinęło się przez dotychczasowe edycje. Tych z Polski i tych z zagranicy. Ich obecność zawsze nas cieszy. Cieszą nas też biegacze, którzy nieśmiało zaczynają od 30 km, a po latach kończą na mecie w Komańczy, po 150 km w nogach! Niesamowita motywacja! Mnie cieszą wszyscy, którzy przebiegają przez metę. I wiem, że każdy przyjeżdża tu po coś. Dla jednych to będzie walka o pudło na 150-tce, dla innych chęć ukończenia 30 km dystansu w limicie. Wszyscy jesteście wspaniali! I mocno w Was wierzę!
(śmiech) Kilka lat temu, chyba od szybkiego: „Cześć Wojtek, jestem Gabriela, zrobisz mi skarpetki na ŁUT?” ☺ Szukaliśmy gadżetu na zimową Łemkowynę, który niekoniecznie byłby chustą wielofunkcyjną. Ktoś mi polecił Wojtka, odezwałam się, a on w mig podłapał temat. A co do samych skarpet – okazały się hitem. Skarpety trafiły też do naszego sklepiku i od razu szybko się sprzedały. Tak szybko, że sama nie mam ani jednej pary. Może w tym roku uda mi się coś zawczasu odłożyć.
Widzę (śmiech)! Lubię polskie marki, bardzo szanuję dobrą jakość. Do dziś jestem też pod wrażeniem komunikacji z Wojtkiem i tego, jak sprawnie i bezproblemowo ogarniamy temat. Szczerze? Przez 8 lat organizacji ŁUT poznałam całą masę firm, z którymi współpracowaliśmy i naprawdę mało jest takich, które czegoś nie wysypują. W Nessi wszystko jest tak, jak ma być i jeszcze na dodatek przed czasem. To jest dla mnie niewyobrażalny komfort psychiczny. Ale o szczegółach będziemy rozmawiać z Wojtkiem po tej edycji.
Kultową edycją stał się 2016 rok. Błoto zewsząd wygrzebywałam do grudnia. Alarmowy łemkotelefon podczas zawodów dzwonił non-stop. Zwoziliśmy z tras setki ludzi. I niby sobie śmieszkujemy z tego błota, ale w sumie to chyba niewiele osób tak naprawdę je lubi. Dla nas, organizatorów, to problem. Wszystko do magazynu zjeżdża brudne. Pierzemy i suszymy flagi, czyścimy balony, bramy. Ogrom roboty. Ale taki jest ten teren. My go znamy, biegamy tu, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jednak dla kogoś, kto przyjeżdża pierwszy raz i dodatkowo dopiero zaczyna swoją przygodę w górach, błoto na trasie może okazać się sporym utrudnieniem. Nie wiem jaka będzie ta edycja. Obstawiam, że umiarkowanie błotna.
Wszystko zależy od trasy. Najmniej – na 150 km, najwięcej na Łemko Trail. Kobiety dają sobie świetnie radę! Patrycja Bereznowska (ŁUT 150), Lucynka Walaszczyk (ŁUT 100), Kasia Solińska (ŁUT 70 oraz Łemko Maraton), Natalia Tomasiak (Łemko Trail) – to wspaniałe rekordzistki naszych tras. Czekam z niecierpliwością na nadchodzący weekend.
Ostatnio prawie nie biegam. W lutym przeszłam Covid. Pokłosiem tego jest to, że od tego czasu ciągle coś łapię. Właśnie wyszłam ze szpitala, gdzie z córką obie się leczyłyśmy. Ostatni fajny trening zrobiłam sobie w połowie września – przebiegłam trasę Łemko Trail. Mam nadzieję, że w końcu ten pech mnie opuści. Wiosną robię trzecie podejście do Sztafety Górskiej w Kudowie-Zdroju. Mój team to moi serdeczni przyjaciele, dwa Michały. O ich wytrenowanie się nie boję. Obiecali dać z siebie wszystko, żebym na swój odcinek miała jak najwięcej czasu ;-)
Październikowa edycja przyciągnie w Beskid Niski ponad 1400 biegaczy. To mało, zważając na fakt ile osób startowało w latach ubiegłych i jednocześnie dużo, biorąc pod uwagę, że niespełna pół roku temu jedna Łemkowyna już się odbyła. Wciąż jeszcze zbieramy żniwo pandemii. Mam nadzieję, że za rok wszystko już wróci do normy. Staramy się tę edycję przygotować bezpiecznie, ale w zbliżonej formie do tych edycji, do których już się przyzwyczailiśmy. Czyli – wracają wspólne starty, na mecie w Komańczy powstanie miasteczko, znajdzie się hala namiotowa i będzie można zagrzać się przy ognisku. Bardzo brakowało w maju tej energii!
Tędy możecie przenieść się do świata Łemkowyny.
W Nessi odpowiada za komunikację marki. Z wykształcenia dziennikarka i filolożka. Miłośniczka podróży, górskich wycieczek i bliskości z naturą. Wieczorami ćwiczy fitness, składa klocki Lego, czyta. Mama dwójki dzieci, Tymka i Kaliny. Pańcia Tekili, suczki adoptowanej ze schroniska.
Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.
Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.
Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.
Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)
Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty
Copyright © Nessi. All rights reserved.