Sporo już ugrała na polskim triathlonowym podwórku. Jednak Sabina Bartecka, bo o niej mowa, #nessigirl, ale i nasza koleżanka z biura, coraz odważniej patrzy w kierunku zagranicznych startów. Był słowacki Samorin, był start we Włoszech, a sezon zwieńczyła 13. miejscem na połówce Ironmana w Stanach Zjednoczonych. Oto relacja z Mistrzostw Świata 70.3 IM St. George, okiem bohaterki.
Jak sama mówi, o udziale w Mistrzostwach Świata 70.3 IM St. George marzyła od chwili, kiedy usłyszała, jak piekielnie trudna jest trasa kolarska i biegowa - niesamowicie wymagająca i szybko weryfikująca formę zawodników. Odezwał się w niej gen rywalizacji – Od razu pojawił się błysk w moim oku i zapaliła się czerwona lampka w głowie! Czegoś takiego to ja nie mogłam przegapić. Lubię, jak jest trudno. I jeszcze jedno, uwielbiam Stany Zjednoczone – wyjaśnia Sabina.
Zanim jednak przejdziemy do samego startu, warto wspomnieć o tym, jaki rollercoaster pogodowy spotkał Sabinę podczas dwutygodniowego pobytu w USA – Utah jest wyjątkowo suchym stanem z klimatem podzwrotnikowym. Występuje tam najniższa liczba opadów w całych Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, zimą temperatura spada do -20 stopni Celsjusza, natomiast latem termometr może wskazać nawet 38 kresek na plusie. Przekonałam się o tym, aż za dobrze w czasie mojego wyjazdu. Tuż przed moim przylotem doszło do załamania pogody, a temperatura spadła z 30 stopni do zaledwie kilku i zrobiło się naprawdę zimno. Co więcej, wiało do tego stopnia, że nie dało się jeździć rowerem. W kolejnych dniach było już cieplej i nawet kąpaliśmy się w basenie, ale w nocy i o poranku można było porządnie zmarznąć – wspomina.
Biorąc pod uwagę wymagającą trasę, trudne warunki atmosferyczne i oczywiście silną konkurencję z całego świata, start w IM okazał się nie lada wyzwaniem. Zresztą byłby takim nawet bez wspomnianych utrudnień, w końcu mówimy o Mistrzostwach Świata – Chyba nigdy tak nie zmarzłam, Na start swojej fali o 9 rano czekałam prawie 3 godz. w otwartej przestrzeni. Temperatura oscylowała wokół 3 stopni, a tu trzeba było zdjąć ubranie, założyć piankę i pływać – relacjonuje Sabina.
Konkurencję pływacką rozegrano na jeziorze Sand Hollow, które jest częścią parku stanowego. Okropne zimno, ale przede wszystkim widok jeziora o wschodzie słońca, to coś, czego Sabina nie zapomni do końca życia. W pamięci utkwiła jej również z reguły niespotykana na zawodach, wyjątkowa pomoc wolontariuszy – Jak wiesz, na zawodach triathlonowych pływa się w specjalnych piankach, które trudno się zakłada i zdejmuje. Na zawodach w Utah można było skorzystać z pomocy wolontariuszy – wystarczyło się położyć, a oni łapali za nogawki i po sekundzie było już po wszystkim. Nie ma innej opcji, następnym razem zabieram ich na zawody – wspomina z uśmiechem.
Etap kolarski wiódł wśród magicznych krajobrazów. Droga przecinała pustynię, a całej trasie towarzyszył widok na czerwone kaniony. Najtrudniejszym odcinkiem, a zarazem główną atrakcją był Snow Canyon, czyli ponad 6-kilometrowy podjazd z maksymalnym nachyleniem 13%. Pomimo że po osiągnięciu szczytu, trasa wiodła już tylko w dół, to i tak suma przewyższeń wyniosła ponad 1000 metrów. Dodatkowym utrudnieniem dla Sabiny była poluzowana kierownica, co nie jest komfortowym doświadczeniem podczas zjazdu przy prędkości 70 km/h!
Chociaż Sabinie biegło się dobrze i udało się jej utrzymać tempo 4:52 na dystansie 21.1 km, to był to dla niej zdecydowanie najtrudniejszy etap zawodów. Wszystko przez mocno rozrzedzone powietrze na wysokości 1000 m n.p.m. i kilkukrotne pokonywanie ostrego, 4-kilometrowego podbiegu. W efekcie zajęła 13 miejsce na świecie, wśród ultra mocnej obsady. Jak trudne były warunki w Utah pokazuje różnica pomiędzy czasem ukończenia zawodów a życiówką Sabiny na dystansie 70.3 IM: 5 godz. 20 min w stosunku do 4 godz. 46 minut.
Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, to Amerykanie stanęli na wysokości zadania. Począwszy od przygotowania zawodów i pakietów dla zawodników, po zaangażowanie wolontariuszy – Każdy z zawodników miał przydzielonego osobistego wolontariusza, który opiekował się nim przez kilkanaście minut po zakończeniu wyścigu i sprawdzał, czy czegoś mu nie trzeba. Nie wiedziałam o tym, więc myślałam: Jak strasznie muszę wyglądać, skoro ten facet tak za mną łazi i cały czas dopytuje, jak się czuję – mówi z przymrużeniem oka moja rozmówczyni.
Sabina podczas wyjazdu miała okazję przetestować kilka nowych produktów z kolekcji Lively. Absolutnym strzałem w dziesiątkę okazała się lekka kurtka rozpinana typu wiatrówka. Niewielka po złożeniu, mieściła się w bocznej kieszeni plecaka. Nasza #nessigirl ubierała ją podczas eksplorowania malowniczych parków w Utah, a także zwiedzania miasta na środku pustyni - Las Vegas. Kurtka sprawdziła się również w trakcie jazdy na rowerze, przed zawodami, w czasie wichury, ale też, gdy spadł śnieg (jak sama mówi - w drodze powrotnej z jednego z parków narodowych Bryce Canyon, złapała nas śnieżyca).
Rzadko lata samolotami, ale jak już poleciała, to pomiędzy startem z Las Vegas, a lądowaniem w Krakowie, minęło 26 godzin lotu i 2 przesiadki (w Waszyngtonie i we Wiedniu)! Oczywiście jak to w życiu bywa, nie mogło obyć się bez przygód.
Jej walizka rowerowa nie zmieściła się do 3 różnych samochodów, przez co prawie przegapiła swój lot - Dotarłam na lotnisko w ostatniej chwili. Jeszcze kilka minut i mogłabym tylko popatrzyć na mój samolot - opowiada Sabina. Co prawda teraz jej do śmiechu, ale wtedy była blisko paniki.
Podróż powrotna była tak długa, że gdyby nie zegarki na lotniskach, to nie wiedziałaby, która jest godzina i jaki jest dzień. Dziś mówi, że to była wyprawa życia i już ostrzy sobie zęby na kolejne starty w przyszłym sezonie.
- Szczęśliwa trzynastka. Lepszego debiutu nie mogłam sobie wymarzyć. 13. miejsce na MŚ 70.3 na 262 kobiety startujące w mojej kategorii wiekowej – napisała na Instagramie nasza koleżanka z pracy i #nessigirl Sabina Bartecka.
Od 9 lat czynnie uprawia kolarstwo szosowe oraz górskie, spędzając na rowerze średnio 400 godzin rocznie i robiąc ok. 10.000 km w sezonie. Ma za sobą liczne starty w wyścigach szosowych i maratonach MTB. Najczęściej można go spotkać jak na rowerze pokonuje beskidzkie przełęcze.
Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.
Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.
Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.
Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)
Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty
Copyright © Nessi. All rights reserved.