Ludzie

Chce mi się żyć

7 lat temu ważyła ponad 100 kg, a jej ulubionym zajęciem było siedzenie na kanapie i oglądanie telewizji. Teraz biega, pływa, chodzi z kijkami, kocha góry, po prostu – czuje, że żyje! Na tegoroczną edycję Festiwalu Biegowego w Krynicy pojechała na rowerze. Z Bytomia! Beata Filipiak to najlepszy dowód na to, że życie zawsze może być piękniejsze. Trzeba tylko mieć odwagę, by coś w nim zmienić.

Redaktor Redaktor
  27.10.2018
5 minut
27.10.2018.jpg

Ostatnio było o Tobie głośno w związku z rowerową wyprawą do Krynicy. Nie żałowałaś tego pomysłu? Podobno to była najdłuższa trasa, jaką do tej pory zrobiłaś, a po przybyciu czekały na Ciebie przecież biegi…

Nie, było świetnie, a ja bardzo się cieszyłam, że miałam towarzystwo na tej wycieczce. Oczywiście, nie obyło się bez problemów i przeszkód, zwłaszcza że zabraliśmy ze sobą psa, którego ludzie się trochę bali i który nieco utrudniał znalezienie noclegów.

Do pokonania mieliśmy 3 etapy. Pierwszy miał mieć 90 km, ale gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nie ma tam zasięgu, a ja nie wyobrażam sobie nie mieć kontaktu ze światem. Pojechaliśmy zatem dalej, kolejne 30 km, i tak dotarliśmy aż do Krakowa. Na rynku wzbudziliśmy niemałe zainteresowanie: my, rowery i przyczepka dla psa. Ludzie byli ciekawi skąd jedziemy, jakie mamy plany. Spotkaliśmy też przemiłe młode małżeństwo, które pomogło nam znaleźć nocleg.

Drugiego dnia pokonaliśmy 100 km i dotarliśmy w okolice Nowego Sącza. Dzień trzeci to była już droga do Krynicy, dość trudna, na ostatnim odcinku idąca mocno pod górę, więc łatwo nie było. Było za to ogromnie miło, bo po drodze mijały nas samochody z osobami jadącymi na Festiwal. Machano do nas, zagadywano, dopingowano. Przed samą Krynicą mijał nas również mój mąż, który pytał, czy jednak nas nie zabrać, albo chociaż nie pomóc z bagażami. Byliśmy jednak zdecydowani, żeby dojechać do celu samodzielnie.

Jak tylko dotarłam do Krynicy, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam były odwiedziny stoiska Nessi. Musiałam się przecież komuś pochwalić (śmiech) i opowiedzieć, jak spisał się zestaw rowerowy.

Więc jak się spisał?

Świetnie! Nic mnie nie obtarło. Muszę jednak poprosić o zrobienie kolejnego zestawu, bo jako że dostępny był tylko jeden, musiałam w nim jechać całe trzy dni (śmiech). Czekam zatem na nowy, by móc zorganizować kolejny wyjazd.

A jak sama Krynica ? W jakich biegach startowałaś?

W piątek, zaraz po przyjeździe, wzięłam udział w Siódemce, w sobotę biegłam Życiową Dziesiątkę, a w niedzielę półmaraton. W międzyczasie mój mąż robił Iron Run. Jak tylko więc skończyłam swój bieg, pomknęłam na finisz jego trasy. Ostatni kilometr jest tam morderczy i bardzo chciałam wesprzeć mojego męża. Udało mi się wyprosić u organizatorów wejście na trasę, więc końcowy odcinek biegliśmy razem. Dobrze, bo mąż był już bardzo zmęczony i myślał o tym, by zrezygnować. Powiedziałam mu, że już tyle przebiegł i że da radę. Dał.

Ostatnio zrobiłaś prawdziwą furorę z jeszcze jednego powodu: na grupie opublikowałaś zdjęcia swojej niesamowitej metamorfozy. Opowiesz o tym?

Tę metamorfozę przeszła 7 lat temu, ale tak naprawdę o siebie walczę przez cały czas. Zawsze byłam gruba i zawsze pragnęłam być szczupła. Niestety, zazwyczaj wygrywało jedzenie, telewizor, kanapa. Pewnego dnia zasłabłam. Zabrała mnie karetka, w szpitalu zrobili badania. Podczas rozmowy lekarz powiedział mojemu mężowi, by wyjął telefon i coś policzył – moje BMI. Wyszło dużo ponad normę. Powiedział, że jestem bardzo otyła i powinnam coś z tym zrobić. Zareagowałam bardzo emocjonalnie: wyżyłam się na lekarzu i wypisałam się ze szpitala na własne życzenie. Powiedziałam mu, że jego obowiązkiem jest mnie leczyć, a nie mówić mi jak wyglądam. On powiedział tylko, że nie chciał w żaden sposób mnie urazić, po prostu chodzi mu o moje zdrowie i dobro. Pojechałam do domu, przespałam się, a rano spojrzałam w lustro i podjęłam decyzję, by spróbować diety jeszcze raz. Zaczęłam od zmiany nawyków żywieniowych. Niestety, pomyliłam sobie kalorie z kilodżulami, w związku z czym myślałam, że serek wiejski ma 1 700 kcal i to jedyna rzecz jaką mogę zjeść w ciągu dnia. Kiedy wreszcie wybrałam się do dietetyka, uświadomił mi mój błąd i to, że serek ma 150 kcal, a ja powinnam jeść dużo więcej. Jadłam produkty przygotowane na parze, kupiłam orbitrek, na którym ćwiczyłam rano i wieczorem. Po dwóch latach schudłam 15 kg. Wtedy do odchudzania włączyłam bieganie. Po 3 latach znalazłam w sieci grupę Michowiecką, do której należę do dziś. Schudłam do 52 kg. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez biegania. A piękne, kolorowe stroje Nessi dodatkowo mnie motywują do działania. Mąż śmieje się, że kiedyś przeze mnie zbankrutuje, ale ja kocham te ubrania, bo jak człowiek kupi sobie coś ładnego, to od razu ma ochotę iść na trening, żeby się w tym pokazać (śmiech).

Co bieganie zmieniło w Twoim życiu?

Wszystko. Lepiej się czuję, mam więcej energii, chce mi się żyć. Jak byłam grubsza, ciągle czułam się zmęczona, większość czasu spędzałam na kanapie przed telewizorem. Teraz nie mogę usiedzieć na tyłku. Jeżdżę na rowerze, chodzę w góry i na basen, pływam, chodzę z kijkami. I najważniejsze, nie myślę ciągle o tym, by coś zjeść, bo mam tysiąc fajniejszych rzeczy do zrobienia. Kiedyś słodycze były dla mnie najważniejsze. Kiedy zaczęłam się odchudzać, wchodziłam do mojej ulubionej cukierni, w której zawsze robiłam zakupy, stawałam przy ciastkach, wąchałam je i wychodziłam. Kiedy była jakaś nowa sprzedawczyni, odruchowo pytała mnie: co podać, a wtedy pozostałe klientki odpowiadały chóralnie: ta pani przyszła tylko powąchać, jest na diecie. Tak było przez 4 lata. Kiedy doszłam do mojej upragnionej wagi 60 kg, poszłam do cukierni po wymarzone ciastko. Sprzedawczyni zapytała: co podać, klientki odpowiedziały za mnie: ta pani przyszła powąchać, a ja powiedziałam: nie, dziś przyszłam po ciastko. Zjadłam w domu całe i było przepyszne.

Jak trafiłaś do KDN?

Grupę zobaczyłam na Internecie. Nessi poznałam jakieś 4 lata temu, kiedy pierwszy raz pojechałam do Krynicy. Byłam z kilkoma koleżankami, poszłyśmy przed biegami popatrzeć na targi i kiedy zobaczyłyśmy stoisko z niesamowicie kolorowymi rzeczami, nie mogłyśmy się oprzeć. Kupiłam wtedy moje pierwsze spodenki Nessi i od razu pobiegłam w nich sztafetę. Potem przyszło uzależnienie (śmiech). Jak wchodzę na stronę Nessi, to chciałabym kupić wszystko. Maż ciągle dostaje tylko powiadomienia, że kolejna kwota zniknęła mu z konta. Ale widzi, jak dużą radość mi to sprawia, więc nie protestuje. Cudownie mieć takiego męża.

Redaktor

Redaktor

To my - Nessi Sportswear! Od 2007 roku tworzymy wysokiej jakości, buntowniczą odzież sportową, która wprowadza kolorową moc do codziennych treningów. Inspirujemy, motywujemy i dzielimy się biegową wiedzą. Poczujcie moc koloru!

Może Ci się spodobać:

Co to jest CrossFit? Wszystko, co powinieneś wiedzieć o tej popularnej formie treningu!
Porady

Co to jest CrossFit? Wszystko, co powinieneś wiedzieć o tej popularnej formie treningu!

Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.

Jak bezpiecznie biegać po śliskich nawierzchniach?
Porady

Jak bezpiecznie biegać po śliskich nawierzchniach?

Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.

Jakie formy aktywności warto włączyć do treningu biegowego jesienią?
Porady

Jakie formy aktywności warto włączyć do treningu biegowego jesienią?

Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.

Zapisz się do newslettera

Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)

Kontakt

Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty

Copyright © Nessi. All rights reserved.