Ludzie

Paulina Lipska-Mazurek: wojowniczka, która biega w Nessi

W 2016 roku na Maratonie w Krakowie pobiegła na 2:50 i była pierwsza Polką na mecie. Nie przeszkodziła jej w tym nawet poważna kontuzja, która od 35 km praktycznie uniemożliwiała stanięcie na jednej ze stóp. Po wielu miesiącach rehabilitacji znów czuje się w formie i jest gotowa na nowe wyzwania.

Redaktor Redaktor
  28.12.2017
6 minut
28.12.2017---2.jpg

Trenujesz od 2012. Pamiętam Twój pierwszy projekt, który miał pokazać, że zaczynając później, można osiągnąć zawodowy poziom. Udało się. Jak to jest jeszcze niedawno być amatorką, a teraz biegać na równi z zawodowymi biegaczkami?

Nie nazwałabym siebie zawodową biegaczką. To nie jest moje główne źródło utrzymania. Z drugiej jednak strony, gdyby wziąć pod uwagę ilość czasu i wysiłku, jaki wkładam w trenowanie, z całą pewnością nie można by mnie nazwać amatorką. Moje wyniki rok temu stanęły niestety w miejscu. Bardzo długo leczyłam kontuzję i dopiero jesienią tego roku wróciłam do zadowalającego poziomu. Niestety była to końcówka sezonu, więc dużo nie pobiegałam.

Myślę, że psychicznie jestem już gotowa, by ścigać się z najlepszymi. Oczywiście, marzy mi się klasa mistrzowska, ale nie ukrywam, że będzie to trudne, bo mam też męża, pracę.

Przez ostatnie 5 lat zrobiłaś ogromny progres – jeszcze w 2012 roku na Maratonie Warszawskim miałaś wynik 3:25:32, a 10 km pokonywałaś około 45 min. W 2016 w Krakowie byłaś pierwszą Polką z wynikiem 2:50. Jak się robi taki postęp?

Na poprawę wyników składa się szereg czynników. Po pierwsze, trafiłam do świetnego trenera, Marka Jakubowskiego, który miał pod swoimi skrzydłami wiele utytułowanych biegaczek, nadal trenuje kadrę, no i świetnie się dogaduje z kobietami.

Nie bez znaczenia są obozy. Z całą pewnością pomagają, bo pozwalają Ci się odciąć od wszystkiego. Koncentrujesz się wyłącznie na bieganiu, na diecie, na rozwiązywaniu twoich problemów. Niestety jak ktoś pracuje i ma tylko 26 dni urlopu, bardzo trudno mu regularnie wyjeżdżać na obozy.

Kolejna sprawa to bieganie w grupie. Bo to ucina wszystkie wymówki, dodatkowo motywuje. Kiedy jest lato, żar leje się z nieba, a Ty masz do zrobienia np. 14 km biegu ciągłego, pojawia się pokusa, by w pewnym momencie sobie to odpuścić. Ale kiedy biegnie się z kimś, znacznie trudniej zrezygnować. Właśnie dlatego na ile tylko mogę staram się trenować z osobami, które biegają w moim tempie. Koleżanki będące pod opieką trenera Jakubowskiego trenują niestety w czasie, gdy ja jestem jeszcze w pracy, ale staram się korzystać ze wsparcia kumpli będącym na podobnym poziomie.

Dobre relacje biegowe naprawdę pomagają. Zresztą ja generalnie nie lubię rywalizacji. To coś, co przed każdym startem trzeba sobie przepracować w głowie: że biegnę, dając 100% z siebie i nie patrzę na innych zawodników.

Jeśli chodzi o dietę, dla mnie jest ona bardzo ważna, ale ja mam wrażliwy organizm i miałam problemy z tarczycą. Żeby biegać szybko, muszę unikać glutenu i dbać o odpowiednią podaż jodu, ale trzeba sobie szczerze powiedzieć, że nawet dieta olimpijczyków to czasem pizza i coca-cola. Na obozie nie jada się wyłącznie warzyw i zdrowych rzeczy. To amatorzy dużo bardziej dbają o to, co jedzą.

Po maratonie bardzo długo leczyłaś kontuzję…

Na 35 kilometrze moja noga była mocno spuchnięta i sztywna, ale ja dalej chciałam biec na normalnym poziomie. Na 40 km wszystko poszło, ścięgna się pozrywały, a ja nie mogłam stanąć na nodze. Wielu lekarzy powiedziało mi, że mogę zapomnieć o bieganiu bez operacji, a nawet że w ogóle mogę o nim zapomnieć. Ale ja przez pół roku intensywnie ćwiczyłam i rehabilitowałam się. I biegam, choć nie byłam na żadnej operacji.

Nie miałaś pokusy, by to odpuścić?

Mój mąż przyjechał na ten bieg ze mną, żeby mi kibicować. Ale kiedy na 41 km zobaczył moją minę i usłyszał mój szloch, wiedział, że i tak go nie usłyszę.

Gdyby to wydarzyło się na 10 km, może bym odpuściła, ale to był 40 km; musiałam dojść do mety, nawet gdybym miała to zrobić na czworakach. Wtedy zobaczyłam przede mną Ewę i poczułam przypływ adrenaliny - na tyle duży, że udało mi się ją jeszcze wyprzedzić.

Z tego co obserwuję pokusa, by odpuścić, najczęściej dotyczy biegaczy, którzy bardzo szybko osiągnęli spektakularny sukces. Kiedy więc forma spada, a oni w czasie biegu widzą, że nie mają szans na najlepszy wynik, wolą zrezygnować niż stawić się na niesatysfakcjonującym dla siebie miejscu.

Twój tegoroczny start w Krakowie też nie należał do szczęśliwych.

Nie byłam w szczytowej formie. Na półmetku miałam wynik zgodny z założeniami 1h 24 min, ale kiedy na 30 km zblokowało mi się kolano, stwierdziłam, że zwolnię. Zwłaszcza że kolano to nie przelewki. Zwolniłam, ale nie odpuściłam, a kolano na całe szczęście wytrzymało, tylko wynik był daleki od oczekiwań.

Planujesz wrócić do Krakowa?

Nie wiem. Co prawda w Krakowie zrobiłam świetny wynik, ale mam też przykre wspomnienia. Jeśli wrócę, to na pewno na swoich zasadach i żeby walczyć o podium.

Pracujesz w korpo. Jak to łączysz: wyjazdy służbowe z treningami i startami?

Wydaje mi się, że to akurat dość dobre połączenie. Dobrze, gdy osoba, która przez cały dzień pracuje intensywnie umysłowo, może to zrównoważyć odpowiednią ilością wysiłku fizycznego. Jedynym problemem jest tutaj czas. Najlepiej jest wiosną, bo pogoda sprzyja aktywności na zewnątrz, no i dość długo jest jasno. Najgorsze są zima, bo szybko jest ciemno i lato, bo nawet późnym wieczorem temperatury bywają nieznośne.

Właśnie wtedy staram się biegać rano przed pracą. Robię wówczas lżejsze jednostki treningowe.

Jakich rad udzieliłabyś pracownikom korpo?

Jeśli biegają po prostu dla zdrowia, samopoczucia, urody, to polecam bieganie rano. Wydaje mi się, że człowiek jest bardziej skłonny iść na trening przed pracą niż po niej – gdy jest zmęczony, gdy wraca do domu i wpada w wir innych obowiązków.

Warto też łączyć bieganie z innymi formami ruchu. Ja za sprawą męża zakochałam się np. w crossficie. Zajmuje mało czasu, a bardzo podkręca metabolizm i modeluje sylwetkę. Staram się go robić minimum raz w tygodniu.

Jak wyglądają Twoje treningi?

W okresie treningowym trenuję sześć razy w tygodniu. Dwa razy w tygodniu ćwiczymy siłę biegową. Mogą to być skipy A, wieloskoki i rytmy lub podbiegi robione po porządnym rozbieganiu. Podbiegi biegamy bardzo szybko na dużym nachyleniu. Myślę, że to bardzo pomaga, zwłaszcza że kluczowa jest tutaj dobra technika.

Raz w tygodniu mamy też płotki, które mają rozciągnąć obręcz biodrową, zwiększyć elastyczność kroku. W zimie mamy również zabawy biegowe, np. interwały 5x7 minut lub 20x1 minuta. Są też oczywiście biegi ciągłe, bardzo potrzebne, bo podnoszą próg mleczanowy.

Co uważasz za swój największy sukces?

2:50 na maratonie w Krakowie i bycie pierwszą Polką na mecie. Bardzo ważne jest dla mnie również zwycięstwo w tegorocznym biegu w Bangkoku. Dla mnie to był naprawdę duży sukces, bo biegliśmy w trudnych warunkach, a do tego doszły przecież zmiana klimatu i strefy czasowej.

Jak widzisz siebie za 5 lat?

Moje plany biegowe sięgają na razie 2020 roku (śmiech). Pewnie będziemy mieć już nieco większą rodzinę i będę biegała z wózkiem. Ale z tego co czytałam, po urodzeniu dziecka kobieta biega szybciej, bo powiększają się jej płuca i serce, więc wszystko na dobrej drodze. Pod warunkiem, że znajdę czas.

Biegowy harmonogram na przyszły rok gotowy? Co w planach?

Jeszcze nie do końca. Na pewno w lutym planujemy obóz w Ostii. Wiosną chciałabym wystartować w dwóch półmaratonach, może zagranicznych. Przyznam się, że czerpię z nich sporą radość, bo po pierwsze, biegniesz w mieście, którego nie znasz i możesz to trochę połączyć z aspektem turystycznym, po drugie, na większym biegu zawsze łatwiej jest znaleźć grupę biegnąca w Twoim czasie.

Jak się biega w Nessi?

Progres, jaki marka zrobiła od momentu wejścia na rynek, jest ogromny. Dzięki temu, że Nessi cały czas idzie do przodu, i jeśli chodzi o jakość, i jeśli chodzi o design, zgarnia naprawdę dużą część rynku. Stworzyli fenomen sowy, które – co niemalże niemożliwe – podobają się praktycznie wszystkim kobietom. Bardzo cieszę się, że mamy taką polską markę, która jest w stanie rywalizować z markami zagranicznymi.

Bardzo też cieszę się, ze jestem z nimi przez cały czas. Miałam wiele propozycji, ale nie należę do osób, które lubią zmieniać port, a Nessi jest ze mną za każdym razem, gdy jej potrzebuję.

Co dało Ci bieganie?

Wspaniałych przyjaciół, wspaniałego trenera. Jestem koordynatorem grupy biegowej w Deutsche Banku. Mam grupę, która na mnie polega, a doskonale wiadomo, jak ważne jest to, by człowiek czuł się potrzebny i spełniony.

Bieganie to doskonała sylwetka, to dobre samopoczucie i zdrowie. Myślę, że to inwestycja i mam nadzieję, że mój organizm kiedyś mi za to podziękuje.

Trzymamy kciuki

Redaktor

Redaktor

To my - Nessi Sportswear! Od 2007 roku tworzymy wysokiej jakości, buntowniczą odzież sportową, która wprowadza kolorową moc do codziennych treningów. Inspirujemy, motywujemy i dzielimy się biegową wiedzą. Poczujcie moc koloru!

Może Ci się spodobać:

Co to jest CrossFit? Wszystko, co powinieneś wiedzieć o tej popularnej formie treningu!
Porady

Co to jest CrossFit? Wszystko, co powinieneś wiedzieć o tej popularnej formie treningu!

Dowiedz się jakie są główne założenia treningu CrossFit i ile korzyści może przynieść regularne jego wykonywanie.

Jak bezpiecznie biegać po śliskich nawierzchniach?
Porady

Jak bezpiecznie biegać po śliskich nawierzchniach?

Dowiedz się na co zwrócić szczególną uwagę podczas treningów na trudnym podłożu aby nie nabawić się kontuzji.

Jakie formy aktywności warto włączyć do treningu biegowego jesienią?
Porady

Jakie formy aktywności warto włączyć do treningu biegowego jesienią?

Dowiedz się co warto wprowadzić do treningu uzupełniającego biegacza jesienią, aby zaprocentowało to w nowym sezonie startowym.

Zapisz się do newslettera

Dowiedz się, co piszczy w nowej kolekcji i nad czym aktualnie pracujemy! Bądź na bieżąco z promocjami i informacjami z wnętrza firmy. Obiecujemy tylko najbardziej kolorowe newsy :)

Kontakt

Progres W. Izbicki, N. Sztandera, Ż. Adamus Spółka Jawna
Jana III Sobieskiego 16, 32-650 Kęty

Copyright © Nessi. All rights reserved.